poniedziałek, 7 maja 2012

Szpery śmietnikowo-starociowe - część 1 z miliona

Szykuję się do trzech nowych notek: "Czego używam do codziennej tapety, czyli odrobina empatii dla mijających mnie przechodniów", "Chcę wyglądać jak pudel! - poradnik dla początkujących" oraz "Podrabiamy kosmetyki - jak zaoszczędzić 30zł bawiąc się w Małego Chemika". Na razie jednak pokażę Wam parę nowych gadżetów, czyli post śmietnikowo-starociowy.

To serduszko to nowa miseczka dla koteczków. Mają ich już trochę, ale jakiś czas temu jedna odeszła do krainy wiecznej emalii, należało więc uzupełnić zapasy. Poza tym kotki muszą wiedzieć, że je loffciam, więc serduszko musi być. Nie, żeby im nie było wszystko jedno, z czego żrą, ale skoro darowałam im przebieranie w sukieneczki, musi być przynajmniej słitaśna zastawa.
Puzderko z sową należy do mojej mini-siostry, ale jej zazdroszczę, więc pokazuję - może sobie takie wyafirmuję.

Do metalowego pudełeczka po Aspirynie wkleiłam cienie Inglota (wymiana z Wizażanką - puściłam w siną dal serum rozgrzewające Eveline, bo w moim wypadku określenie "serum do dupy" zyskiwało podwójne znaczenie, co pokazuje, że dupa dupie nierówna). Teraz mam wrażenie, że był to szczyt kretynizmu, to znaczy wklejanie, bo cienie nie są chyba warte niszczenia dla nich pudełeczka, ale niech im będzie - cieniom też należy się odrobina luksusu. Są nawet niegłupie, ale nie znam się na opisywaniu cieni, więc daruję sobie recenzowanie. Poza tym wcale nie są takie znowu za minimalną, żebym im musiała jakieś specjalne względy okazywać.
Parę razy za to wylądowały już na ziemi za sprawą dwójki bydlątek, bo one są bezwzględne dla wszystkiego - dlatego tak dziwnie wyglądają. Znaczy się cienie. Trochę zmieniły przy tym konsystencję (też cienie, nie bydlątka), więc uzyskałam nowy rodzaj - w-kamieniu-ale-sypkie. Byłoby to intrygujące, gdyby zyskały przy tym jakieś zalety, ale nie zyskały. Tylko bardziej brudzą.

22 komentarze:

  1. "w-kamieniu-ale-sypkie" :D hahaha.
    Nie napiszę dziś nic sensownego. Pardon, mademoiselle.

    Mag.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne to pudełeczko z sówką, też takie chce :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta sówka mnie powaliła na kolana :)). Uwielbiam ten motyw, nawet kiedyś myślałam o tatuażu, ale z racji pewnych zmian w moim życiu, musiałam tą chęć pohamować ;). Nie oznacza to, że kiedyś tego nie zrealizuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, a serduszkiem nikt się nie zachwyca :((

      No ale tak, mnie też najbardziej podoba się sówka ;) Jest rozczulająco kiczowata.

      Usuń
    2. Ej, ja w pierwszej kolejności zwróciłam uwagę na serduszko i się nim zachwycałam!;< tylko nie na głos.
      Mag.

      Usuń
  4. moja sówka, moja sówka! :)
    co prawda jest śliczna, słodka i w ogóle, ale według mnie trochę odejmuje jej uroku fakt, że jest to podręczne pudełko na lekarstwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczności!

    A cienie jak się bardzo już rozsypią można łatwo naprawić:
    1) potrzebne: patyczek, spirytus salicylowy, chusteczka higieniczna czy coś
    2) wykonanie: pokruszyć cień/puder patyczkiem na zupełny proszek, dodać spirytus, aby uzyskać mokrą masę, przy pomocy chusteczki uklepać ładnie masę w pojemniczku, odstawić na kilka godzin, a najlepiej na 24h otwarte w bezpieczne miejsce, żeby wyschło - gotowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! W życiu bym na to nie wpadła, a brzmi całkiem sprytnie!

      Usuń
    2. Sprawdzone osobiście, działa :) Uratowałam tak ukochany puder, który był się wziął i sprysł z pralki na podłogę, zamieniając się w drobny maczek. Od przywrócenia mu postaci kamiennej minęło kilka tygodni i jest ok.

      Usuń
  6. oh muszę znaleźc mojej Meggie taka misę !! Ostatnio oglądałam nawet w Kakadu, ale cena...35 zl!!!! Chyba jakiś żart.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO NIE! Też mam Maggie a.k.a. Megan! Seterkę angielską! Tylko w domu rodzinnym została :))

      Usuń
  7. Ja się zachwycę serduszkiem, bo piękne :) To docelowo była miska dla kota, czy była po-prostu-miską a została Miską Dla JM Kotów? ;)

    BTW. Właśnie odkryłam, że ja pisałam Ci o masce z granatem, a Ty masz odżywkę, której nigdy w życiu nie stosowałam :) Maskę polecam tak czy siak, bo dobra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, a ja się wycwaniłam i mam zarówno maskę, jak i odżywkę :)) To chyba była po prostu miska, zresztą jakoś nie umiem wyczuć różnicy. Koty też nie potrafią...

      Usuń
  8. Dobra, gadej po dobroci gdzie taką serduchową michę za złotówkę dorwałaś!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubelski targ staroci przy giełdzie samochodowej, w każdą niedzielę działa ;)

      Usuń
    2. Może to taki targ obwoźny bo i w Częstochowie podobno starocie co jakiś czas wyprzedają... nie podsłuchałaś tam jakich plotek, że jadą serduszkowe dostawy do mego miasta?? :)

      Usuń
    3. Szczerze, to nie kupowałam jej osobiście, ale bardzo możliwe, że targ jest objazdowy - musisz wpaść i poszperać :))

      Usuń
    4. Lubelski! muszę powiedzieć mamie żeby mi kupiła 5 takich :D

      Usuń
  9. świetny, świetny, świetny blog ;) już go uwielbiam, tyle czasu nie wiedziałam, że istnieje :)
    angelique

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję i kłaniam się nisko - ja na Twoim jestem codziennie, ale muszę przestać bywać, bo to niebezpieczne dla mojej ilości tłuszczu w organizmie ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. twoj blog to jak odskocznia od szarej rzeczywistosci ktora czasem nas dopada:D a pudeleczko po aspirynie swietne... kiedys moze byc warte miliony :D

    OdpowiedzUsuń