środa, 31 października 2012

Tak sobie popiszę

Ostatnio odkrywam, że nie mam nic wspólnego z pozytywnym stosunkiem do życia.

Przepieprzyłam dzisiaj połowę moich miesięcznych wpływów, czyli 60zł, w szmatlandach, a jeszcze nawet do mnie nie dotarły (w sensie wpływy).

Duży kot wraz z nadejściem przymrozków ostatecznie przykleił się do grzejnika. Przewidywany termin odklejenia: marzec 2013. Mały kot porzucił dążenie do niezależności, w związku z czym - w odróżnieniu od kota dużego - większość czasu spędza na nas albo pod kołdrą, pod warunkiem, że któreś z nas też się pod nią znajduje.

Przegrzebałam dno kosza z praniem i odnalazłam coś, czego miałam nadzieję nie oglądać jak najdłużej - grube, ciepłe, wielkie i w ogóle nie uważane za odstręczające przez mojego faceta dresy. Nie może ich uważać za odstręczające, bo ma takie same. Skoro kobieta dobrze w męskiej koszuli, to czemu nie w męskich dresach? "Sej jes tu de dres" po pongliszowemu zyskuje zupełnie nowe, znacznie bliższe mojemu serduszku znaczenie. Jeśli to nie pomoże - przykleję się do grzejnika obok dużego kota.

haft-miejski.blogspot

wtorek, 16 października 2012

Babam! Pach pach!

Ostatnio rzadko coś wygrywam, bo prawie nie biorę udziału w czymkolwiek, chyba, że mi na czymś zależy (a ostatnio na niczym mi nie zależy), więc jest to niewątpliwie chwila warta uwiecznienia. Rzadko mi się zdarza zrobić coś dobrego (bo prawie nic nie robię), więc jaram się tym bardziej - moja samoocena powoli zeskrobuje się z poziomu podłogi i wspina się po krzesełku. Swoją drogą to interesujące, że przeszła mi faza na coś względnie intratnego - chyba po prostu wyczerpały się moje pokłady inwencji słownej i nie wymyślę nic ciekawszego od "Last minute - bo spontaniczność dodaje życiu barw", a w pozostałych dziedzinach życia jestem lekko upośledzona (zwłaszcza społecznie, więc wszelkie głosy i lajki odpadają).
A może nie jestem upośledzona?
Lay's mnie kocha!
Ja rzygam lay'sami, bo kupony same się nie znajdą, więc niedługo otworzę jadłodajnię dla bezdomnych (oczywiście przesadzam, bo co to znaczy dziesięć paczek w obliczu wszechrzeczy). Dupa rośnie.
Szkoda, że przelewy idą miesiąc (miesiąc! MIESIĄC! A jeszcze nie chcieli mojego numeru konta!), bo przeżycie miesiąca stoi pod wielkim znakiem zapytania. Nie no, chłop mnie karmi.

Się pytam: dzie moje milijony?!

Bym pokazała, co stworzyłam za tyle szmalu, ale jest to tak suche, że musiałabym - oprócz chipsów - rozdawać jeszcze wodę do popicia.
Jestem osom!
Jutro trzyma się u mnie kciuki, żebym znowu wygrała, a potem główną, bo mam dosyć patrzenia na ziemniaki, a jeść coś trzeba (i nie mam na myśli ziemniaków - odkryję chyba wszystkie możliwe gatunki ryżów i kasz po tym konkursie).
Tym razem za to (kolejna notka bez obrazka nie przejdzie):


Pikne, nie? I suche aż trzeszczy...
No, to tyle.

niedziela, 14 października 2012

Czy przylepianie różowych ust ziemniakowi

czyni mnie bardziej alternatywną od tych, którzy srają bursztynem?

Nie wiem, jakoś mnie wszystko ostatnio irytuje - zwłaszcza wrażenie, że wszyscy porozumiewają się jakimiś ustalonymi frazami, których granice są nienaruszalne. W zasadzie nie tyle "porozumiewają się", co piszą. Chyba zacznę kolekcjonować przykłady. Wszystko jest nienaturalne i niespontaniczne, schematyczne, utarte, wyświechtane... (Tak, to rozważania i problemy na poziomie piętnastolatki).

W Angorze publikują ostatnio fragmenty Pokolenia IKEA jakiegoś smutnego anonima - czy naprawdę ktokolwiek poznał kiedykolwiek kogokolwiek będącego jak bohaterowie tej książki? Serio? Tak wygląda życie? Co mnie ominęło?