wtorek, 17 kwietnia 2012

Meblujemy się pod przymusem

Pokażę Wam mój (no dobra, nasz) dzisiejszy nabytek meblowy. Ostatnio buchnęli nam stół (nawet nie wiecie, jak się można przywiązać do stołu!) i przywieźli w zamian koszmarek, więc dziś wsiedliśmy w tramwaj nr 50 i przywieźliśmy sobie własny. Klasyka lat 70. Stan igła. 80PLN. Jestem świeżo zakochana.

Wiem, że zdjęcie powala jakością - cykałam na potrzeby forum i powstało w mniej niż minutę, dlatego jest takie gówniane, ale muszę się pochwalić. Mam ochotę pokazać całość naszej osiemnastometrowej kanciapy - chcecie to zobaczyć czy sobie darować?
W gratisie macie moją okienną toaletkę - tak, w tej komódce i tych trzech koszyczkach mieści się 90% moich kosmetyków...

Na zdjęciu (od prawej) - toaletka i część garderoby, jadalnia, gabinet, salon (o, pardon, living room) i biblioteka, na pierwszym planie fragment korytarza ze schodami.
 

13 komentarzy:

  1. Nie za dobrze Wam na takich salonach? uważajcie bo w ramach nadmetrażu kogoś Wam dokwaterują ;) Stolik pierwsza klasa, a ja czekam na cudne zdjęcia Krakowa! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie minimalistyczne wnętrza :D

    OdpowiedzUsuń
  3. tutaj solidaryzuję się z filozofia ikei - nie ma małych powierzchni sa tylko źle wykorzystane :) A skoro wam udaje się to wszystko zmieścić na 18 metrach to jest to na dodatek możliwe :)

    I tak chętnie zobaczę całe mieszkanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę naciągane, bo mamy antresolę, która robi za menażerię i sypialnię - zwariowałabym mając tylko 18 metrów ;) Ostatnio widziałam ogłoszenie o sprzedaży mieszkania o powierzchni DZIEWIĘCIU metrów. To już patologia. Dwa razy tyle - to takie japońskie przestronne mieszkanie ;)

      Usuń
    2. Nie ważne, antresola jest własnie super ideą na wykorzystanie wysokiego mieszkania :) Uwielbiam zabawy w meblowanie :) W ogóle wszystkie zadania które wymagają użycia wyobraźni przestrzennej (zboczenie zawodowe). Niestety mój facet nie podchodzi z równym entuzjazmem do moich pomysłów wnętrzarskich.... powiem Ci ze nigdy się nie kłóciliśmy tak jak teraz przy urządzaniu mieszkania ...

      Usuń
    3. My to wynajmujemy i wprowadziliśmy się do kompletnie umeblowanego (no, w 90%, bo robiliśmy np. półki na książki), wiec niestety żadnej w tym mojej zasługi nie ma. Chociaż jak przyjdzie co do czego to będziemy zgodni w 100% jeśli chodzi o urządzanie - zrobiłam biedakowi mojemu taką wodę z mózgu, że zgodzi się chyba na wszystko poza drewnianym blatem kuchennym (bo teraz go przerabiamy i faktycznie, jest okrutnie niepraktyczny biorąc pod uwagę mój styl gotowania :D).

      Usuń
  4. Też mi się wydawało że jesteśmy zgodni co do urządzania, co więcej myślałam że da mi wolną rękę dla świętego spokoju .... o moja słodka naiwności ... o większość rzeczy musiałam walczyć jak lwica ... kosztowało mnie to mnóstwo nerwów ale dzięki temu nie mamy w salonie na kolorowo podświetlanej kolumny [sic!], stormtruppera (czy jakkolwiek się to pisze) w skali 1:1, wielkiego narożnika-lotniskowca, podświetlanego barku z czarnego szkła, i plafonów zamiast lamp ... mam wrażenie czasem ze moje kochanie zatrzymało się stylistycznie w męskiej dziupli niemieckiego (Zachodniego) biznesmena z końcówki lat 80-tych... Jeśli ktoś chce wystawić swój związek na próbę polecam zakup mieszkania z remontem generalnym i meblowaniem od zera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde. Ja na pewno będę musiała wygospodarować miejsce na piekarniczek, Xboxa oraz na gablotę z zegarkami, ale to mogę przeżyć. Tym niemniej jeden pokój już szczątkowo meblowaliśmy (komody, fotel, łóżko, stolik, różne pierdoły) i choć nie był to generalny remont, to jednak przeszło bez żadnego zgrzytu (te się pojawiły, kiedy musieliśmy sprzedać meble po kilku miesiącach przy przeprowadzce tutaj - serduszko mojego kochanego krwawiło :D). W każdym razie u mego boku wyewoluował od "budyń na ścianie, meble wenge, kuchnia na wymiar" do stanu obecnego, więc nie jest źle ;)

      Usuń
    2. A na szturmowca 1:1 to by mnie chyba namówił :D :D

      Usuń
    3. na szturmowca też bym się w ostateczności zgodziła, choć może nie do salonu :) Zresztą w trolowni (która nie wiem dlaczego uparł się nazywać gabinetem ;) ) dostał prawie wolna rękę ... już wiem że jedna ściana będzie czerwona a reszta w kolorze jak to ładnie określiłaś budyń :D Dopiero po stanowczej interwencji odwiodłam go od pomysłu powieszenia na ścianie kilkunastu zdjęć oprawionych w ramkę pojedynczych piersi ... jest wesoło :D

      Usuń
    4. Z tymi cyckami to może nie być głupi pomysł, tylko fajniej byłoby, jakby były różne - zdjęcia może niekoniecznie, ale fragmenty plakatów, obrazów i rycin... czemu nie? :D

      Usuń
    5. Bo kolejnym krokiem w tym kierunku byłoby założenie rury do tańca wraz z tancerką :D I owszem sam pomysł nie jest zły w mieszkaniu bez kobiety ale z tego pokoju mamy korzystać oboje a wolałabym żeby nie patrzyło na mnie stado cycko-oczów (taki był pomysł żeby te cycki wyglądały jak oczy i żeby sprawiały wrażenie ze się na Ciebie gapią) za każdym razem jak tam wchodzę O.o Ja rozumiem jakiś fajny niewulgarny akt, sama takie lubię ale taka instalacja to już dla mnie za duży hardcore :)

      Usuń
  5. boski ten stolik ;] lubię klasykę :)

    OdpowiedzUsuń