Mimo grupo ponad litra wina na kilkugodzinnym koncie wciąż staram się panować nad gramatyką. To chyba choroba.
W ogóle nie wiem, co mam z tym blogiem zrobić...
...ale w końcu kupiłam sobie tusz do rzęs! I zalotkę.
Chłop stwierdził, że mam za duże oczy... Moich realnych prawie nie ma, więc po pomalowaniu wyglądają na dwukrotnie większe. Od dawna miałam po prostu oczy, bo ostatnio rzadko się maluję. Nie pamiętam już kiedy skończył mi się podkład. Prawie nie używam pudru. Tusz - kiedy sobie przypomnę. Żyję. Jestem. Nikt mnie nie obrzygał z obrzydzenia.
Muszę pójść do nocnego. DALEKOOOO...
[edit]
Nawet kompletnie pijana czuję się w obowiązku udawać trzeźwą. Ale mam winooooo...
Czuję się w obowiązku wyznać parę rzeczy
:
* Dziś umyłam włosy żelem pod prysznic, bo zapomniałam kupić stosowny szampon. Nie widzę różnicy, bo i tak odżywka ją ubiła (tę różnicę).
* Mam jeden płaszcz na zimę. Czy czyni mnie to mniej wartościową od szatniarek, które mają dwadzieścia?
* Mój kot zwany Maleństwem kończy właśnie rok i raczej już nie urośnie. Czy to moja wina, że jest taki mały? Je więcej niż duży i mają dobre jedzenie. Nie ma robali i jest zdrowa. Gdzie popełniłam błąd?
* Chcę jutro wygrać 50 milionów w lotka i mieć od razu dzieci, tzn. kupić ładne mieszkanie, ogarnąć się i się rozmnożyć, tak przynajmniej ze trzy razy. Czy dzieci w wieku 22 lat są tylko kaprysem zwyrodniałej gówniary? I gówniarza (bo mój TŻ, l. 21., też by już chciał)?
* Wczoraj zapomniałam kiedy się zaręczyliśmy.
* Muszę się zrestartować.