piątek, 27 kwietnia 2012

Obuwniczy hit sezonu

W tym sezonie najmodniejsze shoesy to creepersy, lordsy, meliski albo tomsy. Ponieważ, jak wiadomo, bez shoesów nasz outfit w ogóle nie ma racji bytu, postanowiłam zainwestować część moich money w takie shoesy, żeby być in i w ogóle nie out. Bycie fashion victim jest ważną częścią mojej osobowości, udałam się dziś do store'u a.k.a. shopu celem znalezienia czegoś odpowiedniego dla siebie.

Ponieważ za mało klikacie w reklamę i nikt nie chce ze mną nawiązać intratnej współpracy, tymczasowo za minimalną wciąż pozostaje aktualne - w związku z tym meliski niestety odpadły w przedbiegach, pomachałam im więc na pożegnanie w mych dreamsach i uznałam, że kiedyś spełnię moje big wish, ale na razie muszę wziąć pod uwagę rzeczywistość.
Creepersy powaliły mnie swą zgrabnością, niekłamanym urokiem i lekką, kobiecą - ba, dziewczęcą! - linią. Musiałam uznać zatem, że nie jestem godna noszenia tego obuwia, bo przyćmiewałabym jego subtelny czar. I nie ma znaczenia, że te różowe, w panterkę i z sierścią byłyby dla mnie perfect - po prostu nie jestem godna!
Lordsy, especially z ćwiekami, to moje pragnienie od lat - marzyłam o nich, zanim ktokolwiek je wymyślił. Wierzcie mi lub nie, jest to obuwie doskonałe dla wszystkich fashionistek. Szczególnie polecam je wszystkim kobietom zdradzanym przez mężów oraz paniom, które nie uważały na kursach samoobrony. Wprawdzie nie widziałam ich w ostatnim Vogue'u, ale to przecież świadczy tylko o tym, że to shit, a nie prawdziwy fashion magazine!
Gwarantuję Wam, że pragnę nieziemsko także tomsów. Naprawdę bardzo chcę je mieć i śniłam o nich ostatnio i przedwczoraj też - widziałam siebie biegającą w tomsach po jakiejś pięknej mead. Naprawdę chciałam je kupić, tylko, do cholery, nie jestem w stanie zapamiętać, które to są tomsy. Ale się dowiem i kupię.
Już, już byłam zatem bliska kupienia wymarzonych lordsów, kiedy wydarzyło się coś strasznego. Nie wiem, jak to się mogło stać, jednak NIE BYŁO ich w moim shopie! Pewnie można je kupić na Kleparzu, ale jeszcze nie jestem out na tyle, żeby kupować shoesy gdzieś indziej niż w poważnym store, więc nie było rady.

Starałam się.
Chciałam być fashion
Chciałam być in
I can't
Wylądowałam w czeszkach.

Nawet czeszki podrabiają, moje nie są orydżinalne, co już zostało mi wytknięte. Dwajściapięć zeta.

14 komentarzy:

  1. don't worry, od czegoś trzeba zacząć!

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja jestem jealous of twoje czeszki :(, w Netherlandsach takich nie mają... shame ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. a w ogóle... co tam masz fajnego na stópce? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę Ci kupić takie czeszki i przysłać do Twoich Netherlandsów!

    A Pannę Migotkę mam ;) http://img208.imageshack.us/img208/1357/migjj.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :*, jak już pokupuję wszystko dla dziecka i siebie na okres poporodowy, to się zgłoszę :)

      Usuń
    2. Panna Migotka jest czaderska :D

      Usuń
  5. padam na cycki (rozm xxs) jak czytam Twoje texty:P zabawowo;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że xxs, bo większe jednak - wbrew pozorom - są bardzo umiarkowanym buforem. Dzięki!

      Usuń
  6. Wracam tu dla poprawy humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kłaniam się nisko za kolejny rozweselacz :D
    pitahaya

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Wiem, że what a shame, ale unfortunately, jak wspomniałam, innych byłam niegodna :(

      Usuń
  9. dobrze zyc na koncu swiata gdzie za czeszki place 20 pieniedzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, w ex-stolycy płaci się jeszcze pińć zeta turystycznego...

      Usuń