Nie mylić z ekstrementami.
1) Jak się dodaje notkę na bloga powstrzymując się przed dodaniem zdjęcia (choćby koteczka)? - próba generalna. Jak zakładałam pierwszego blogaska w roku 2002, to nikomu się nie śniło dodawanie własnych zdjęć do notek, bo nie było ImageShacka ani takiego fajnego Bloggera i trzeba się było męczyć z Interią, i nikomu się nie chciało, więc wstawiało się gify z Diddliną.
2) Eksperyment psychologiczny - okropna opaska zamówiona za zero złotych zero groszy z ROMWE (6,99$) leci na Allegro od 30zł BCM (nówka sztuka w wielkim worze i mniejszym worze, z napisami, a jakże) - czy uda się ją opylić i kim będzie owo naiwne stworzenie, które ją kupi? Czy będzie miało na imię Mariola?
3) Ten trwa już od jakiegoś czasu - po ilu dniach zechce mi się ruszyć tyłek i pojechać do Ikei po wygraną foremkę? Wymaga to wielu trudnych kroków: wydrukować oświadczenie, wyjść z domu, wsiąść w pięćdziesiątkę, przesiąść się w 130, potem jeszcze przeczłapać z Azorów i na końcu przekonać panią z BOKu, że to ja jestem na zdjęciu w DO, tylko mam niefotogeniczny ryj. Lajfs hard. Potem z powrotem. A na końcu jeszcze zrobić ciasto, bo głupio mieć foremkę i nie zrobić ciasta. Foremka jest miENtowa i w kształcie serduszka, będziemy rzygać tęczą.
4) Moment zawahania - pójść do biblioteki i zapłacić karę czy wyzbyć się resztek honoru i poczekać (chyba z rok) do dnia, w którym biblioteczne grzechy zostają odpuszczone? Co wybierze Luiza? Jakie będzie rozstrzygnięcie tego dylematu? Sprawdź już w najbliższym odcinku!
piątek, 29 czerwca 2012
sobota, 23 czerwca 2012
Sobie uszyłam...
...czyli kolejna próba wmówienia sobie, że posiadam jakiekolwiek zdolności manualne.
Koszt finansowy dość śmieszny (łącznie może ze 4PLN za materiały - IKEA, z piątkę za zamek i odrobina modeliny), ale do tego należy doliczyć utrzymujące się od dwóch dni zakwasy w kciukach (jakkolwiek to brzmi) i mnóstwo nocnych godzinprucia szycia.
Gdyby ktoś miał wątpliwości, docelowo miała to być kosmetyczka. Nazwijmy to, no nie wiem, modelem prototypowym. Szyta oczywiście ręcznie, tzn. igłą i nitką, bo moja maszyna jest jakieś 350km ode mnie i w dodatku ma jakieś problemy ze sobą (coś się jej spaliło czy coś tam).
Koszt finansowy dość śmieszny (łącznie może ze 4PLN za materiały - IKEA, z piątkę za zamek i odrobina modeliny), ale do tego należy doliczyć utrzymujące się od dwóch dni zakwasy w kciukach (jakkolwiek to brzmi) i mnóstwo nocnych godzin
Gdyby ktoś miał wątpliwości, docelowo miała to być kosmetyczka. Nazwijmy to, no nie wiem, modelem prototypowym. Szyta oczywiście ręcznie, tzn. igłą i nitką, bo moja maszyna jest jakieś 350km ode mnie i w dodatku ma jakieś problemy ze sobą (coś się jej spaliło czy coś tam).
poniedziałek, 18 czerwca 2012
Zajęłam się pierdołami
Jak na obrazku - zanim ogarnę się w temacie miną wieki, bo na razie połączenie mojego mini-Parkinsona, braków technicznych i śladowej wiedzy dotyczącej obróbki tej piekielnej masy sprawiają, że wychodzą mi jakieś małe koślawce. Trochę mnie to frustruje i nie ma się czym chwalić, ale ponieważ to mój słit-blogaskowy-pamiętniczek wrzucę sobie to na pamiątkę, żeby kiedyś, gdy już sto razy padnie mi dysk twardy pochłaniając wszelkie zdjęcia i gdy będę fimowym mistrzem, móc się z siebie trochę pośmiać.
poniedziałek, 11 czerwca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)