piątek, 29 czerwca 2012

Eksperymenty

Nie mylić z ekstrementami.
1) Jak się dodaje notkę na bloga powstrzymując się przed dodaniem zdjęcia (choćby koteczka)? - próba generalna. Jak zakładałam pierwszego blogaska w roku 2002, to nikomu się nie śniło dodawanie własnych zdjęć do notek, bo nie było ImageShacka ani takiego fajnego Bloggera i trzeba się było męczyć z Interią, i nikomu się nie chciało, więc wstawiało się gify z Diddliną.
2) Eksperyment psychologiczny - okropna opaska zamówiona za zero złotych zero groszy z ROMWE (6,99$) leci na Allegro od 30zł BCM (nówka sztuka w wielkim worze i mniejszym worze, z napisami, a jakże) - czy uda się ją opylić i kim będzie owo naiwne stworzenie, które ją kupi? Czy będzie miało na imię Mariola?
3) Ten trwa już od jakiegoś czasu - po ilu dniach zechce mi się ruszyć tyłek i pojechać do Ikei po wygraną foremkę? Wymaga to wielu trudnych kroków: wydrukować oświadczenie, wyjść z domu, wsiąść w pięćdziesiątkę, przesiąść się w 130, potem jeszcze przeczłapać z Azorów i na końcu przekonać panią z BOKu, że to ja jestem na zdjęciu w DO, tylko mam niefotogeniczny ryj. Lajfs hard. Potem z powrotem. A na końcu jeszcze zrobić ciasto, bo głupio mieć foremkę i nie zrobić ciasta. Foremka jest miENtowa i w kształcie serduszka, będziemy rzygać tęczą.
4) Moment zawahania - pójść do biblioteki i zapłacić karę czy wyzbyć się resztek honoru i poczekać (chyba z rok) do dnia, w którym biblioteczne grzechy zostają odpuszczone? Co wybierze Luiza? Jakie będzie rozstrzygnięcie tego dylematu? Sprawdź już w najbliższym odcinku!

sobota, 23 czerwca 2012

Sobie uszyłam...

...czyli kolejna próba wmówienia sobie, że posiadam jakiekolwiek zdolności manualne.

Koszt finansowy dość śmieszny (łącznie może ze 4PLN za materiały - IKEA, z piątkę za zamek i odrobina modeliny), ale do tego należy doliczyć utrzymujące się od dwóch dni zakwasy w kciukach (jakkolwiek to brzmi) i mnóstwo nocnych godzin prucia szycia.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, docelowo miała to być kosmetyczka. Nazwijmy to, no nie wiem, modelem prototypowym. Szyta oczywiście ręcznie, tzn. igłą i nitką, bo moja maszyna jest jakieś 350km ode mnie i w dodatku ma jakieś problemy ze sobą (coś się jej spaliło czy coś tam).





poniedziałek, 18 czerwca 2012

Zajęłam się pierdołami

Jak na obrazku - zanim ogarnę się w temacie miną wieki, bo na razie połączenie mojego mini-Parkinsona, braków technicznych i śladowej wiedzy dotyczącej obróbki tej piekielnej masy sprawiają, że wychodzą mi jakieś małe koślawce. Trochę mnie to frustruje i nie ma się czym chwalić, ale ponieważ to mój słit-blogaskowy-pamiętniczek wrzucę sobie to na pamiątkę, żeby kiedyś, gdy już sto razy padnie mi dysk twardy pochłaniając wszelkie zdjęcia i gdy będę fimowym mistrzem, móc się z siebie trochę pośmiać.